piątek, 20 stycznia 2017

8. Et in Arcadia ego

— Do uwięzienia duszy? — powtórzyła tępo, nie rozumiejąc znaczenia tych słów.
— Tak. Petunia użyła odłamka tego lustra, żeby związać z nim twoją duszę. Rana się otworzyła… Ta złota nić, którą widziałaś, to była właśnie dusza. Została uwięziona w lusterku. Na szczęście zdążyłem je zabrać, zanim zrobił to ktoś… niepożądany.
— Jak to: została uwięziona w lusterku?
— Jest takie starożytne zaklęcie, które umożliwia związanie duszy z przedmiotem. Jest bardzo niebezpieczne, a jego formuła zmienia się w zależności od osoby, która je rzuca, dlatego nie jestem w stanie go po prostu zdjąć — wyjaśnił dyrektor, poprawiając zsuwające się z nosa okulary. — W tym wszystkim tkwi haczyk. Dusza pozbawiona kontaktu z właścicielem umiera.
Lily milczała, wpatrując się w Dumbledore’a. Usiłowała przetrawić wszystkie informacje, które jej podawał.
— Chyba rozumiem, dyrektorze.
— To lustro niestety nie daje takiej możliwości. — Mężczyzna obrócił w dłoni przedmiot. — Nie do tego zresztą je przeznaczono. Mam jednak pomysł, jak można sobie z tym poradzić.
Wyjął z kieszeni brakujący kawałek szkła. Nie pozostał na nim żaden ślad po krwi Lily i Petuni, które tamtego feralnego dnia go zdobiły szkarłatem.
— Co pan proponuje, dyrektorze?
— Użyjemy tego odłamka, żeby zbudować nowe lustro. Większe.
— Coś jak zwierciadło Ain Eingarp?
— Mniej więcej. To lustro będzie drzwiami prowadzącymi do krainy zawieszonej między wymiarami. Tam przebywa twoja dusza, Lily. Wystarczy ją sprowadzić do chronionego obszaru, żeby zapewnić wam obu bezpieczeństwo. Jedyne, co będziesz musiała zrobić, to się z nią kontaktować tak często, jak to możliwe.
— Jak? Przecież takie lustra można przeniknąć tylko z jednej strony. Nie ma zza nich powrotu — przypomniała sobie Lily. Kiedyś na pewno o tym czytała, ale teraz nie mogła sobie przypomnieć tytułu książki. — Żadne dźwięki nie przejdą…
— Wystarczą do tego dwa zwykłe notatniki. Rzucimy na nie zaklęcie, żeby to, co zostanie napisane w jednym, pojawiało się też w drugim. Jesteśmy czarodziejami, Lily. Magia w służbie rozumu. Musimy przekuć tę sytuację na naszą korzyść.
— Jest tylko jeden problem — mruknęła Lily, nie do końca przekonana.
— Słucham, Lily.
— Czy to oznacza, że moja dusza pozostanie za lustrem aż do końca życia?
— To doskonałe pytanie. Odpowiedź brzmi: nie. Ale jest warunek. Trzeba znaleźć osobę, która rzuciła zaklęcie i zmusić ją do tego, by cofnęła czar. A to może nie być takie proste. — Dyrektor pochylił się do przodu. — W czasie swojej nieobecności Petunia przebywała w jednym z domów na końcu ulicy, rzekomo należącym do waszej sąsiadki. Została zaproszona na kawę i ciasteczka; nie odmówiła. W środku znalazła właśnie to lustro, które gospodyni jej podała. Prawdę mówiąc, nie do końca rozumiem, co zaszło, bo Petunia tłumaczyła się dosyć mętnie, ale rozumiem, że nasza gospodyni rzuciła na lustro i samą Petunię czar. Petunia nie mogła złamać woli zaklęcia, więc musiała iść i wykonać swoje zadanie, czyli wbić w twoje serce odłamek lustra. Tamta kobieta się nią po prostu posłużyła. Prawdopodobnie chciała wykraść ci duszę. W jakim celu, nie wiem.
— Ta kobieta… Kim ona jest?
— Wiem tyle, ile opowiedziała mi Petunia. Wyglądała jak staruszka, ledwo się poruszała, ale gdy dała jej do ręki lustro, zaraz się zmieniła. Stała się dużo młodsza. Na pewno jest czarownicą.
— Gdzie stał jej dom…?
— Na samym końcu ulicy, przynajmniej według słów Petunii. Byłem tam. Domu nie zastałem. Był chroniony zaklęciem — Lily już miała na końcu języka zdanie: „I nawet pan nie użył swoich zdolności, by wejść do środka?” — które złamałem. Właścicielka się zbytnio nie wysiliła. W każdym razie w domu jej nie zastałem.
— Czy znalazł pan coś ciekawego? — zainteresowała się dziewczyna.
— Tak. Poinformowałem o położeniu domu aurorów, gdyż to całkiem… fascynujące miejsce, pełne nielegalnych przedmiotów… Cóż, chyba utrudniłem gospodyni życie.
Przez chwilę milczeli. Lily podciągnęła kołdrę pod brodę, gdyż nagle zrobiło jej się zimno. Na razie jeszcze wszystkie te rewelacje do niej nie docierały.
— Lily, gdy wrócisz do Hogwartu, natychmiast przeprowadzimy operację tworzenia lustra. Będziesz musiała jednak być bardzo ostrożna i na siebie uważać. Nie znamy wroga, więc tym bardziej nie wiemy, jakie działania podejmie. Nie możesz powiedzieć nikomu o tym, co się tutaj wydarzyło. Szkoła jest miejscem pełnym plotek i jedna wypowiedziana niespostrzeżenie informacja może się dostać w niepowołane ręce. Mogłyby z tego wyniknąć niepotrzebne komplikacje.
— Mogę powiedzieć chociaż moim przyjaciołom…?
— Nie, Lily. Przynajmniej jeszcze nie teraz. Dopóki się nie dowiem czegoś więcej, nikomu nie opowiadaj tego, co się wydarzyło. Proszę cię o to.
— Dobrze — uległa wreszcie.
— Gdyby się tylko działo cokolwiek niebezpiecznego, odstającego od normy, natychmiast mnie powiadom. Każde wydarzenie może mieć znaczenie, Lily. Każde, nawet drobny szelest, który wyda ci się niczym.
— Przeraża mnie pan, dyrektorze…
— Po prostu chciałbym, żebyś się miała na baczności, żebyś miała oczy i uszy szeroko otwarte.
— Przecież zamek jest bezpieczny!
— Chciałbym podzielać twoje przekonanie, Lily. czasem są sytuacje, których nie jesteśmy w stanie przewidzieć, dlatego odrobina przezorności nie zaszkodzi. No dobrze. — Wstał z krzesła. — Myślę, że wystarczy tego wszystkiego jak na jeden dzień. Powinnaś odpocząć. 
— Panie dyrektorze! — krzyknęła za nim. — A co z Petunią?
— Bardzo żałowała swojego wyczynu. Wymazałem jej jednak pamięć o całym wydarzeniu, podobnie jak twoim rodzicom. Nie będą niczego pamiętać.
Skinęła głową, zakopując się z powrotem w pościeli.

— Nie mamy zbyt wiele czasu, Lily.
Gdy prawie biegli korytarzem, dyrektor pokazał jej trzymane za pazuchą niesławne zwierciadło. Jego powierzchnia z szarej stała się jasnoczarna. Widząc to, Lily przyspieszyła.
Dopiero tego dnia, dosłownie dwie godziny temu, przyjechała do Hogwartu. Wymknęła się wcześniej z uczty powitalnej, tłumacząc się, że jest zmęczona. A teraz pędziła wraz z dyrektorem przez wciąż puste korytarze, używając tylu skrótów, jak się dało.
Cóż, początek siódmej klasy nie zapowiadał się zbyt dobrze.
— W porządku, jesteśmy na miejscu — oznajmił dyrektor, zatrzymując się przed niepozornymi obrazami na końcu ukrytego korytarza. — Ta komnata będzie tylko do twojej dyspozycji, Lily.
Wyjął różdżkę i postukał w cegły w określonej sekwencji, a gdy ukazały się drzwi, dobył klucza, włożył go do zamka i przekręcił. Sala stanęła przed nimi otworem. Lily weszła pierwsza, dziwiąc się, że w komnacie nie ma zupełnie nic.
— Co mam robić, dyrektorze? — spytała, jakby nie chcąc zburzyć ciszy tego miejsca. Wyjęła z kieszeni różdżkę; spodziewała się, że będzie jej potrzebować.
— Chciałbym, żebyś rzuciła zaklęcie na te notatniki. Wiesz, jak to zrobić?
Gdy przytaknęła, podał je dwa zeszyty oprawione w skórę, które wydobył nie wiadomo skąd. Wyglądały zupełnie zwyczajnie i wetknięte między podręczniki z pewnością mogły każdego zmylić. Wymruczała zaklęcie najpierw nad jednym, a potem nad drugim. Na próbę zapisała w pierwszym jakieś zdanie, używając do tego celu różdżki. Ku swojemu zadowoleniu, ujrzała, że na kartkach drugiego pojawiają się identyczne słowa. Zaklęcie zadziałało.
Dopiero wtedy przyjrzała się poczynaniom dyrektora.
Na środku pomieszczenia powstawało właśnie ogromne lustro oprawione w złotą ramę, wyglądającą na starą. Jego powierzchnia była matowa, lekko zmącona. Dumbledore na tym jednak nie poprzestał. Rzucał zaklęcie za zaklęciem, aż wreszcie z małego zwierciadła uniosła się złota strużka i wlała do większego lustra.
Kilkanaście wyszeptanych słów później szarość zaczęła się zamieniać w krajobraz przedstawiający dolinę z soczyście zieloną trawą, wrzosowiskami oraz lasem w oddali. Lily musiała przyznać, że wszystko to zdaje się żyć, zupełnie jakby wystarczyło wyciągnąć rękę, żeby znaleźć się w tej cudownej Arkadii.
— Wygląda na to, że wszystko działa — powiedział wreszcie do niej dyrektor. Opuścił różdżkę i przez dłuższą chwilę wpatrywał się w lustro. — Daj mi jeden z zeszytów.
Gdy Lily przekazała mu notatnik, rzucił go w stronę zwierciadła. Zamiast uderzyć głucho o jego powierzchnię, gładko się przez nią przebił, jak przez taflę wody. Towarzyszyło mu złote światło, które zgasło, gdy tylko zeszyt znalazł się po drugiej stronie. Wylądował na trawie, niedaleko od miejsca, w którym stali.
Zaraz potem, jakby przywołana zamieszaniem, w oddali pojawiła się sylwetka dziewczyny. Lily ze zdumieniem rozpoznała w niej siebie samą — a przynajmniej kogoś, kto wyglądał identycznie jak ona. Dziewczyna również miała rude włosy, piegi na twarzy, zielone oczy, ba, nawet ubrania miała podobne.
Z wahaniem podniosła zeszyt i przekartkowała go. Widząc puste kartki, przeniosła pytający wzrok na stojących za barierą dyrektora oraz jego uczennicę.
— Spróbuj coś napisać — polecił Dumbledore.
Lily nabazgrała na czystej kartce, na próbę, pytanie: „Czy wszystko w porządku?”. Dziewczyna Zza Lustra chyba złapała, o co chodzi, bo w jej dłoni zaraz znalazło się pióro, a w notatniku Rudej pojawiła się odpowiedź.
„Chyba tak”.
„Czy wiesz, gdzie się znajdujesz i kim jesteś?”.
„Nazywam się Lily Evans. Jestem… w raju?”.
„Nie umarłaś”.
„Och”. A zaraz potem pospiesznie dopisane: „Co w takim razie tutaj robię?”.
Widząc skinienie głowy dyrektora, zgadzającego się na to, opowiedziała pokrótce całą ich sytuację. Dziewczyna Zza Lustra zmarszczyła brwi, czytając całą spowiedź, ale zdawała się rozumieć, co się stało.
„Więc kiedyś się znowu połączymy?”, spytała ostrożnie.
„Tak myślę. O ile znajdziemy osobę, która to zrobiła”.
„Mam nadzieję, że to nastąpi szybko. Dziwnie się tutaj czuję”.
„Niekompletna?”.
„Niekompletna”.
„To jest nas dwie”.
Gdy zbierali się do wyjścia, dyrektor narzucił na lustro ciężką narzutę. Dzięki temu pomieszczenie sprawiało wrażenie całkowitego opuszczenia i nikt by się nie domyślił, że pod mętną powierzchnią lustra kryje się drugi świat. Lily wcisnęła do torby zeszyt, po czym dokładnie ją zamknęła.
Drzwi sali zamknęły się za nimi niecałą minutę później. Po ponownym przekręceniu klucza w zamku, Dumbledore włożył go w ręce dziewczyny, mówiąc:
— Pilnuj go jak oka w głowie. Nie możesz go zgubić, podobnie jak zeszytu.
Skinęła głową, i bez tej prośby wiedząc, co powinna zrobić. Pieczołowicie włożyła klucz do torby, postanawiając, że w dormitorium wymyśli lepszy sposób na jego zakamuflowanie. Musiała przeszukać kilka książek.
— Dziękuję za wszystko, dyrektorze — powiedziała szczerze do stojącego obok niej czarodzieja, który miał sławę najpotężniejszego w całej Anglii.
— To drobiazg, Lily. Nie martw się, wymyślimy jakieś rozwiązanie tej sytuacji, dobrze? Myślę, że w stosownym czasie odnajdziemy osobę, która rzuciła zaklęcie na zwierciadło. O ile się nie mylę, sama się nam ukaże. Dlatego bądź…
— …ostrożna, tak, wiem — weszła mu w słowo, choć wiedziała, że to dosyć niegrzeczne.
O dziwo jednak w zamian otrzymała tylko uśmiech, który sięgnął oczu ukrytych za okularami-połówkami.
— Dobranoc, Lily — pożegnał ją, zanim się rozpłynął w mrokach korytarza.
Dziewczyna już nie zdążyła mu odpowiedzieć. Jeszcze chwilę po zniknięciu Dumbledore’a stała w miejscu, wpatrując się w miejsce między dwoma starymi obrazami, gdzie wcześniej znajdowały się drzwi.
Nikt nie powiedział, że życie będzie proste, ale jej własne w ciągu jednych wakacji bardzo się skomplikowało. Przyzwyczaiła się do tego, że z każdą trudnością, z każdą napotkaną przeszkodą mogła sobie poradzić za pomocą magii. Wystarczyło kilka trafnych zaklęć, żeby naprawić każdą rzecz, żeby coś znaleźć, żeby cokolwiek zrobić. Teraz zaś napotkała problem, z którym nie potrafiła się tak łatwo uporać i potrzebowała pomocy dyrektora szkoły — i nadal nie miała gwarancji, że uda się wyzwolić jej duszę z lustra.
Nie kłamała, naprawdę czuła się niekompletna.

*

Kiedy Lily skończyła opowiadać całą historię, przez dłuższą chwilę odpowiadała jej tylko cisza, tak gęsta, że można by było ją siekać nożem. Jej przyjaciele przetrawiali dopiero co nabyte wiadomości, tak samo jak ona musiała wszystko przemyśleć w szpitalu.
— Teraz rozumiem, dlaczego nie chciałaś o niczym powiedzieć — odezwał się Remus. — Skoro Dumbledore ci zakazał… Musiało ci to ciążyć.
— Przepraszam was za to — westchnęła. — Naprawdę chciałam wam powiedzieć już wcześniej. Nie wyobrażacie sobie, ile razy chciałam to zrobić. Po prostu Dumbledore prosił mnie, żebym nikomu nie mówiła.
— Nawet nam? — spytała z niedowierzaniem Alice.
— Nawet wam.
— Nie ufał nam? Przecież wiedział, że dochowamy taj…
— To nie tak, Al — przerwała jej zmęczonym głosem Lily. — Chodziło o to, że plotki po zamku się bardzo szybko roznoszą. Im więcej osób wie o czymś, co powinno pozostać tajemnicą, tym większe zagrożenie, że wszystko się wyda. Wystarczy jedno nieopatrznie rzucone słowo, jedno zdanie…
— Obawiacie się, że w zamku może być ktoś, kto… chciałby to wykorzystać? — skończył niepewnie Remus, patrząc na Rudą z powątpiewaniem w oczach.
— Tak. — Skinęła głową. — Nie wiem, kto to może być. Ale dlatego starałam się być ostrożna i wam o niczym nie mówić. Nie chciałam was też martwić. Już wszyscy mamy za dużo na głowach. No i nie chciałam was w to wciągać. Sprawa się robi naprawdę niebezpieczna…
— Lils, jesteś naszą przyjaciółką! — Alice wstała z miejsca, żeby uścisnąć Lily. — Przecież wiesz, że nie byłabyś dla nas ciężarem. Wręcz przeciwnie, ucieszylibyśmy się, mogąc ci pomóc. A niebezpieczeństwo… Jak zwykle, mamy je gdzieś.
— Al, nie możecie się narażać — zaprotestowała Evansówna. — Wystarczy, że moje życie jest zagrożone, wasze nie musi być!
— Siedzimy w tym razem, Rudzielcu. Żadnych ale.
Lily się poddała.
— W porządku. Zresztą możliwe, że dzisiejszej nocy się uda wszystko rozwiązać. Wszystko zależy od tego, ile będziemy mieli szczęścia.
— Dumbledore ci przekazał jakieś informacje?
— Właściwie to nie, ja przekazywałam jemu. Odkryłam parę rzeczy i chyba znalazłam przyczynę wszystkich naszych nieszczęść. A przynajmniej jest to warte sprawdzenia, tak myślę, więc mam w nocy iść do Dumbledore’a.
— Co odkryłaś? — spytał zaciekawiony Syriusz.
Tylko James wciąż milczał, więc Lily rzuciła mu jedno krótkie spojrzenie, obiecując sobie, że potem z nim porozmawia. Tymczasem wróciła do pytania Łapy.
— Za tym wszystkim stoi słowik.
— Ten sam, przez którego nie mogłaś spać? — skojarzyła Alice. — Ale jak…
— Ten sam. Ten sam też śpiewał w nocy przed zachorowaniem Dorcas. Założę się o co chcecie, że tamta druga dziewczyna, Juliette, również go usłyszała, tylko znalazła się w złym miejscu w złym czasie.
— Ale dlaczego one miałyby przez niego chorować? — Remus zmarszczył nos. — To się nie trzyma kupy, serio.
— Nie znam motywu i nie wszystko rozumiem — przyznała Ruda. — Podejrzewam, że słowik czy ktoś, kto był słowikiem, rzucił klątwę na nie obie. To wbrew pozorom ma sens. Zresztą zobaczcie, wpadałam w trans tylko wtedy, gdy usłyszałam śpiew słowika. Zdałam sobie sprawę z tego dopiero w gabinecie dyrektora, jak mu opowiadałam o moich koszmarach. To wszystko się ze sobą łączy. Brakuje mi tylko klucza, czegoś, co by to wszystko spoiło.
— Więc myślisz, że jest nadzieja na wyleczenie Dorcas? — zastanowił się znacznie ożywiony Syriusz. Lily dopiero teraz zauważyła, jak bardzo chłopak zbladł i zmarniał w ostatnich dniach. — Skoro złapanie tego, kto uwięził twoją duszę, to może… Dorcas też…
Wzruszyła ramionami.
— Jeżeli moja teoria się potwierdzi.
— Zatem jest nadzieja. O której masz iść do Dumbla?
— O jedenastej.
— Zatem mamy jeszcze trochę czasu.
— Łapo… — zaczął Remus, już wiedząc, że nie spodoba mu się to, co usłyszy.
— Cicho, Luniaczku. Mam arcygenialny plan. Chodźmy zapolować na słowika.
— I gdzie niby chcesz na niego zapolować? — spytała go ironicznie Lily. — Ostatnim razem, gdy próbowałam go złapać, skończyłam w Zakazanym Lesie.
— No to pójdziemy do Zakazanego Lasu.
— Merlinie, to może nie być takie proste… — Ruda potarła z frustracją czoło. — Myślę, że to niewiele da, bo słowik równie dobrze może się przestraszyć i się nie pokaże, zwłaszcza jak zobaczy bandę szukających go nastolatków.
— My nie…
— Nie, za bardzo ryzykujemy — stwierdziła stanowczo. — Poczekałabym tutaj na ruch dyrektora, Syriuszu. Myślę, że on rozwiąże sprawę o wiele lepiej, niż my byśmy potrafili to zrobić. Poza tym nie wiemy nic o tym słowiku. Nie wiemy, czy to zwykły ptak, a założę się, że nie, czy animag, czy jeszcze jakiś inny czort… Nie możemy podejmować tak nierozważnych działań. Siadaj.
— Wiedziałem, że w końcu się w tobie odezwie prefekt. — Syriusz przewrócił oczami, ale posłusznie usiadł. — To co w takim razie chcesz zrobić?
— Przyczaić się. Poczekać. Zdać się na dyrektora. Porozmawiam z nim dzisiaj i zobaczymy, co wymyślimy. To najlepsze, co możemy zrobić bez narażania się, naprawdę.
— Huncwot i nienarażanie się, to brzmi jak cholerny paradoks — wymamrotał pod nosem Syriusz. Lily udała, że go nie słyszała.
— Okej, w takim razie może wrócimy na kolację, co? — zaproponowała. — Jest już późno, a ja wręcz umieram z głodu, tym bardziej, że ta noc pewnie będzie wymagała sporych nakładów energii.
Wszyscy przytaknęli, zgadzając się. Zaczęli wstawać i jeden po drugim wyszli z komnaty, rozglądając się, czy na pewno nikt nie idzie, choć i tak się tego nie spodziewali. Z nich wszystkich sali nie opuścili tylko James oraz Lily, stojąca przed lustrem oraz krytycznie przyglądająca się widocznemu w głębi krajobrazowi.
— Rudzielcu, możemy porozmawiać? — odezwał się wreszcie Potter.

Nowy rozdział będzie 3.02, jeśli się wyrobię. :) // Jakby ktoś z Was przypadkiem czytał Taniec i zechciał zostać moim kozłem ofiarnym, niech się odezwie i zostawi maila w komentarzu. (Spokojnie, to nic groźnego ^^). Pozdrawiam cieplutko! 

2 komentarze:

  1. Dziewczyna Zza Lustra to dusza Lily. Ciekawe jak uda ją się stamtąd wydostać
    Zastanawiam się też jak z tym wszystkim łączy się słowik i klątwa rzucona na Dorcas. Może niedługo to się wyjaśni.

    Czekam na kolejny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  2. Cześć!
    Miło mi zapoznać się z Tobą i z Twoją twórczością, której do tej pory nie miałam okazji czytać. Od wielu lat szperam po Blogerze w poszukiwaniu dobrych, ciekawych opowiadań i nigdy nie odczuwam zawodu, jeśli mam być szczera w tej kwestii.Uwielbiam opowiadania, których akcja rozgrywa się w latach Huncwotów demolujących Hogwart no i oczywiście w czasach rozkwitu cudownej miłości Lily i Jamesa. Twoje opowiadanie jest inne, ciekawsze, pełne zagadek co wprost uwielbiam! Uwięzienie duszy za lustrem? Kim jest ta tajemnicza kobieta?Co przyniesie kolejny rozdział?
    Czekam z niecierpliwością!
    Pozdrawiam
    Endory

    OdpowiedzUsuń